Jest to kolejna Hooverowska opowieść o...miłości. Ale nie do końca takiej zwykłej.
Główni bohaterowie wiedzą, że coś do siebie czują, ale wiedzą również, że czuć tego nie powinni.
Sydney ma 22 lata, a swoje studia związała z muzyką. Codziennie wychodzi na balkon, by posłuchać gry pewnego utalentowanego chłopaka, który zamieszkuje mieszkanie w bloku dokładnie naprzeciwko niej.
Po tym jak dowiedziała się, że jej chłopak zdradza ją z jej najlepszą przyjaciółką przywaliła obojgu z pięści, spakowała się i wyszła z mieszkania prosto na zerwanie chmury.
"Współczuję facetom. Bicie kogoś jest do bani.
Wiecie, co jeszcze jest do bani?
Deszcz. Zawsze pada w najmniej odpowiednim momencie, tak jak teraz, kiedy jestem bezdomna."
Jej jedyną alternatywą po tym jak zostawiła torbę i pieniądze w domu, do którego za żadne skarby nie ma zamiaru szybko wrócić, jest zamieszkanie u Ridgea - gitarzysty, którego największym problemem jest wymyślenie tekstu do tworzonych przez siebie pięknych melodii. Oczywiście Sydney z pisaniem piosenek nie ma żadnego problemu.
Ridge. Ridge. Ridge.
Najlojalniejszy, niezwykle opiekuńczy i kochany facet, jakiego niejedna dziewczyna marzy spotkać na swojej życiowej drodze. Podziwiam go przede wszystkim za wytrwałość...i za talent!
Jest jednak jeden fakt, który dosłownie zatrzymał moje serce na kilka sekund. BUM! Samo zdanie czytałam chyba z dobre pięć razy zanim w pełni dotarło do mnie jego znaczenie. Wow! Pani Hoover kolejny raz udało się mnie zaskoczyć i tym samym zmiażdżyć moje kruche serce.
Zupełnie nowa sytuacja.
W "Maybe Someday" naprzemiennie patrzymy to z punktu widzenia Syd - to Ridgea, dzięki czemu możemy dowiedzieć się i w pełni zrozumieć co czują i myślą bohaterowie oraz dlaczego podejmują takie a nie inne decyzje.
Historia pochłania nas całych, nie jesteśmy w stanie się od niej oderwać...Chcemy brać udział w toczących się tam wydarzeniach. Przywiązujemy się też do większości postaci, kibicujemy Sydney i Ridge'owi, żeby ich "może kiedyś" przeistoczyło się we "właśnie teraz". Poczucie humoru, które przewijało się przez książkę idealnie ją uzupełniając było naprawdę trafione. Nie jakieś przesadzone, czy naciągane, ale szczere i dobrze przemyślane.
Cała historia ocieka emocjami, po prostu się z niej wylewają!
Wielkie brawa dla Colleen Hoover za stworzenie czegoś tak rzeczywistego.
Ostatnią i jedną z ważniejszych zalet tej książki są piosenki.
Ale nie same słowa przelane na papier i przetłumaczone, lecz możliwość ich posłuchania. Możliwość przeniesienia się do tego świata.
Griffinie Petersonie, wiedz, że jesteś Boski.
Nic dodać nic ująć.
Historia stworzona dla osób wrażliwych, emocjonalnych, lubiących czytać romanse i kochających muzykę.
Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego Ridge jest taki wyjątkowy lub jak to jest czytać książkę jednocześnie słuchając muzyki, stworzonej jedynie do niej to bez wahania biegnijcie do księgarń czy bibliotek! ;)
Ocena książki: 9 / 10
Dane szczegółowe
Autor: Colleen Hoover
Wydawca: Wydawnictwo otwarte
Data premiery: 13.05.2015r.
Ilość stron: 360
Tłumaczenie: Grzegorzewski Piotr
Indeks: 16727403
Kategoria: Romans
Zapraszam również do brania udziału w #BOOKATHONIE, którego pierwszą przerabianą książką jest właśnie "Maybe Someday" :) [KLIK]